Boehme – szewc, mistyk, inspiracja. Rozmowa z Łukaszem Chwałko | Łukasz Cieślak

Łukasz Cieślak: Mówi się, że XXI wiek ma być wiekiem mistycyzmu lub nie będzie go w ogóle – co o tym myślisz?

Łukasz Chwałko: Nigdy wcześniej tego nie słyszałem, ale podoba mi się, chociaż nie do końca się zgadzam. Uważam, że mimo wszystko będziemy musieli zmagać się z XXI wiekiem, jaki by on nie był – z mistycyzmem lub bez. Natomiast podoba mi się, bo zdanie to świadczy, że są ludzie, którym nie podobają się niektóre zjawiska naszych czasów. Domyślam się, że chodzi tutaj o galopującą wręcz postawę materialistyczną, której mistycyzm jest jakimś tam zaprzeczeniem. Oczywiście, moja wiedza na temat czasów minionych jest zaledwie historyczna i to dość fragmentaryczna, to jednak nie przeszkadza mi to uważać, że dzisiaj, w wieku XXI, jak nigdy wcześniej  słowo  „ja” przeważa nad „ty”. Myślę, że mistyka w gruncie rzeczy jest przewagą „ty” nad „ja”, czego skrajnością pozytywną jest miłość, co jest chyba celem naszego duchowego życia. Znam dzisiaj kilka osób, o których mogę powiedzieć, że są uduchowieni, albo dbają o duchowość, to pozwala mi być spokojniejszym o wiek XXI.

Czym Ci imponuje Boehme?

Mógłbym odpowiedzieć jednym wyrazem: odwagą. Pozwolę sobie jednak na nieco więcej. Naturalnie, to dzięki myśli, którą głosił, jest ceniony na świecie. Ktoś może się jednak z nią zgodzić lub nie, kiedy jednak, przynajmniej na chwilę, zapomnimy o treściach, które pisał i zwrócimy uwagę chociażby na sam sposób ich głoszenia, czy postawę życiową, to zauważymy wielką odwagę. Jest to tym bardziej imponujące, im mniej takich postaw można dostrzec dzisiaj.  Jak przyjemnie jest dzisiaj zaszyć się na jakimś etaciku, jeszcze lepiej z politycznym parasolem ochronnym, z dala od tzw. „kruchego lodu”, jakiejkolwiek krytyki i ryzyka. A przecież człowiek jest dopiero wtedy, gdy właśnie znajdzie się na takim „kruchym lodzie”. Jak jeden z samurajów w filmie Kobayashiego, który wykazując się odwagą, po buncie przeciwko swojemu panu mówi: „po raz pierwszy w życiu, czuję, że żyję”. Ormiański reżyser Paradżanow po jednym ze swoich filmów został skazany na pięć lat łagrów – to dopiero artysta! Ale zdaje się, że się zagadałem.

Czy Boehme jest żywym bohaterem, czy można go poznać jako człowieka, czy też jest tylko autorem – a może tylko szewcem?

To jest bardzo ważne pytanie, zwłaszcza w kontekście prób promowania osoby Boehmego. Zacznę odpowiadać od końca. Widzieć w Boehmem szewca powinniśmy jedynie, jeśli potraktujemy to jako ciekawostkę, że każdy może zająć się istotnymi tematami nawet rzemieślnik. W żadnym wypadku nie powinno to przysłaniać jego osoby. Niestety znane są mi próby promowania Boehmego właśnie przez jego szewskość. Należy bardziej zwrócić się ku jego dziełom oraz. Boehme nie był zdystansowany od tego, co pisał. Twórczość Boehmego była dla niego życiem a życie było twórczością. Problemy z jakimi zmagał się Boehme w życiu codziennym często wynikały z twórczości, następnie były inspiracją w jego przemyśleniach i w ten sposób niejako powracały do twórczości. Dlatego obcując z jego tekstami, raczej chcielibyśmy powiedzieć „Boehme jest”.

Dlaczego postać Boehmego jest spowita milczeniem? Czy Twój film ma zadanie to milczenie przełamać? 

To jest przerażające. Ta postać jest tak bliska kulturze polskiej, a tak mało zrobiono w celu jej spopularyzowania, czy chociaż przełożenia najważniejszych jej dzieł. Tak, jest to zadaniem mojego filmu. Każde dzieło sztuki powinno przełamywać jakieś milczenie. Powinno zadawać nowe pytania, na które nie ma odpowiedzi lub odpowiadać na niezadane pytania.

Myślę, że powodem tego milczenia wobec Boehmego jest często ignorancja i idący za nią brak wiedzy często u ludzi, którzy są decydentami w różnego rodzaju instytucjach kultury.  Między innymi dlatego mój film jest filmem niezależnym, zrealizowanym niemal w całości poza instytucjami kultury. Jestem jednak dobrej myśli. Podczas realizacji filmu spotkałem i poznałem wspaniałych ludzi, którzy są znawcami twórczości Jakoba Boehme, podeszli z entuzjazmem i chęcią pomocy do mojej inicjatywy, czego efektem są ich wypowiedzi w filmie.

Czy Boehme może być emblematem, symbolem, postacią kultową? Czy ma potencjał bycia idolem życia codziennego?

Zdecydowanie uważam, że jest dzisiaj miejsce na Boehmego jako postać-symbol. Zależy to od podejścia do demokratyczności lub nie-demokratyczności jego dzieł. Często słyszę, że Boehme nie jest dla każdego, z drugiej strony słyszę, że z dziełami Boehmego powinien się zapoznać każdy, co ma swoje potwierdzenie w szerokim zainteresowaniu myślą Boehmego wśród przeróżnych myślicieli i uczonych wielu dziedzin na całym świecie, często nawet o odmiennych poglądach. Myślę, że Boehme jak najbardziej jest dla każdego, ale na poziomie potencjalności, co znaczy, że każdy ma możliwość poznać, zrozumieć i przyswoić jego myśl, ale wymaga to pracy.

Jakie są Twoje fascynacje teologiczne? Czy pociąga Cię protestantyzm?

Jestem zgorzelczaninem, moją fascynacją teologiczną jest Jakub Boehme. Poza tym – a raczej – dlatego moje myśli na ten temat skierowane są ku dialogowi międzyreligijnemu i międzywyznaniowemu. Nie powiem, aby protestantyzm mnie pociągał. Protestantyzm mnie interesuje, natomiast fascynuje mnie postawa protestancka – niezależnie od czasu i miejsca.

Łukasz Chwałko – mieszkaniec Zgorzelca, absolwent Brighton Film School. Twórca filmu „Jakub Boehme. Życie i twórczość”, który miał premierę 4 czerwca 2016 r. Więcej o filmie.

Łukasz Cieślak – absolwent studiów prawniczych, doktorant w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Członek zespołu redakcyjnego Miesięcznika Ewangelickiego. Mieszka we Wrocławiu.