Dlaczego pragniemy zniewolenia | Jarosław Sajdok

Jedną z najważniejszych nauk chrześcijaństwa jest nauczenie człowieka wolności, wolności pełnej w miłości i w Bogu. Wolności, która daje radość, niszczy smutek i strach. Wolności, która daje człowiekowi pewność, że jego życie jest warte więcej niż miliony monet, bardziej cudowne niż największy budynek, piękniejsze niż w oddalonych od cywilizacji górach pejzaż gwieździstego nieba? A co by było, gdyby te same nauki wykorzystać w celu zniewolenia ludzi? Co, gdyby dawać ludziom nadzieję, odbierając im ją? Co, gdyby dawać ludziom teoretyczną wolność, tak naprawdę ją im odbierać? Co, gdyby doceniać, dodawać wartości, kochać człowieka, by tak naprawdę zmanipulować wyszydzić, obezwładnić, związać, zniewolić, wykorzystać, okraść, zgwałcić, zniszczyć i na końcu porzucić? To, co daje nam Biblia, i to, co przyniósł ze sobą Jezus, jest potężnym narzędziem, ale ten sam młotek mógł być wykorzystany do budowy arki, może też posłużyć do przybicia człowieka do krzyża, jak technologia atomowa może służyć do tworzenia ekologicznej energii, jak i do odparowywania milionów niewinnych istnień z powierzchni ziemi, jak media mogą służyć do zapewnienia bezpieczeństwa i dostępu do informacji, tak też mogą służyć do wyniszczania umiejętności myślowych setek milionów ludzi. Na naukach chrześcijaństwa, ideach pięknych, wartościowych i cudownych może żyć rak z przerzutami – sekty, które swe nauki zaszczepiają najczęściej w osłabione i samotne jednostki, jak wirus zombie ma przejąć kontrolę nad nosicielem i zniewolić go do tego stopnia, by przywódca mógł takimi zombie sterować. Należy tutaj dodać, że współczesne rozumienie sekt nie odnosi się wyłącznie do sekt chrześcijańskich, ale do wielu innych wytworów religii innych i religiopodobnych. Socjologowie mówią również o sektach ekonomicznych, politycznych (legendarni iluminaci i masoni oraz agresywnie nastawieni wyborcy danych partii), terapeutycznych (scjentolodzy). Od siebie dodam jeszcze przykłady sekt sportowych (niepohamowani kibice zdolni do wszystkiego dla swojego klubu), paranaukowe (płaskoziemcy, antyszczepionkowcy) ekologiczne (tzw. ekoteroryści), i dzisiejsze w sumie sterowane przez algorytmy tzw. bąble informacyjne, w których wielu z nas po prostu chcąc nie chcąc się znajduje i potrafią być one wykorzystane jak w nowym polskim filmie pt. ,,Hejter”. Te wszystkie sekty, układy, twory pragną tak naprawdę naszej wolności, chcą stać się centrum kontroli Twoich i moich lotów, Twoich i moich czynów, chcą mieć władzę nad moją i Twoją miłością. A najlepsze, że my tę władzę często sami chcemy im oddać.

W tym miejscu można już postawić odpowiedź na pytanie ,,Dlaczego pragniemy zniewolenia’’: bo pragniemy wolności… Paradoks? A i owszem. Jak to możliwe? Może ludzie tak naprawdę nie chcą i nie potrafią być prawdziwie wolnymi?

Pierwszą wolnością, której tak naprawdę się boimy, to wolności w myśleniu. Świat dzisiejszy w sposób niepojęty dla czasów przecież nie tak dawnych (40-50 lat temu) za sprawą internetu daje nam dostęp do niemożliwej dla ogarnięcia ludzkim rozumem bazy wiedzy. To, ile badziewia się tam znajduje, już wspominać nie będę, ale nawet biorąc pod uwagę tylko sprawdzone i pewne informacje, ich wielość sprawia, że koncepcje i światopoglądy, które  można na tej podstawie stworzyć, największemu myślicielowi mogą zabałaganić umysł. Mogą doprowadzić do fiksacji i frustracji. Czyż nie łatwiej mieć jednego guru (nieważne czy to polityk, naukowiec, czy przywódca religijny), który będzie podejmować za mnie decyzje? Przecież to człowiek mądrzejszy ode mnie, więc oddam mu się w pełni, oddam mu swe sumienie, swój czas i wolność, byle tylko mieć jakąś podporę i ułożony system moralny. Czy nie lepiej ślepo wierzyć człowiekowi z tytułem doktora, który twierdzi, że na całe zło i choroby wystarczą wlewy dożylne witaminy C (ale tylko tej lewoskrętnej)? Nie muszę myśleć o chorobach i o tym, jak się przed nimi uchronić, jeżeli mam cudowne panaceum na wszelki strach. Uuu… jak dobrze mieć kogoś takiego, kto ściągnie ze mnie brzemię myślenia. Za to sam bym oddał wolność i wstąpił do sekty.

Wolność oddam także komuś, kto zapewni mi wszelkie potrzebne do życia rzeczy, jak pieniądze i mieszkanie. Jak to dobrze, że ktoś da mi czyjeś pieniądze i dobytek. Mając to, będę wolny. Na co mi moja wolność? Weźcie ją w cholerę. Dobrze, że większość z sekt rozumie, że dobrze jest odwrócić w ogóle piramidę Maslowa, pokazując mi, że gdy zapewnię sobie rozwój i samorealizację w kulcie religijnym i będę usłużnym sługą guru, stanę się jego nałożnicą, zapewnię sobie spełnienie potrzeb fizjologicznych (jedzenie, mieszkanie i odzież). Za to sam bym oddał wolność i wstąpił do sekty.

Być może oddam swą wolność za to, by poczuć się wyjątkowym. Wyjątkowym, bo wiem więcej od innych. Oddam się w ręce temu, który odkryje prawdę i się ze mną podzieli. O, i to jest to. Zawsze czułem, że jestem lepszy i mądrzejszy od otaczającego mnie plebsu – oni nic nie wiedzą i nie rozumieją. Nie lubią mnie, ale to z zazdrości, wyszydzają mnie, bo sami czują się gorsi – i tu mają racje. Jak mogą nie dostrzegać, że ziemia jest płaska? Przecież ten spisek, który ukrywany jest od wieków, musi wyjść w końcu na jaw. I ja będę orędownikiem prawdy, bohaterem wiedzy i herosem niezłomności. Tak, to ja! Ja jestem swoim guru, bo wiem lepiej od profesorów i doktorów. Ja smutny i porzucony, nierozumiany w końcu będę tym, kim powinienem być! Albo nie, już przecież jestem!!! Już przecież znam prawdę. Za to sam bym oddał wolność i wstąpił do sekty.

Za co też warto oddać swoją wolność? Może guru pomoże mi poukładać moje życie emocjonalne, zakaże mi mieć wad. Ułoży to wszystko za mnie, da mi dobrą posadę, postawi przede mną usłużną i wypraną z własnej woli miłość życia, sprawi, że znikną moje nałogi i przestanę być sobą? Było by fajnie. W sumie to są aż dwie wolności. Za cenę mojej wolności otrzymam wolność od siebie samego i wolność od porażek (a może to to samo)? Za to sam bym oddał wolność i wstąpił do sekty.

Władza też jest wolnością. Może wstąpię do sekty, by mieć władzę? No bo przecież jak się postaram i wybiję, to dadzą mi coraz więcej wolności, aż w końcu moja wolność stanie się władzą. Będę mógł odbierać wolność innym. Ale to będzie fajne! Albo jeszcze lepiej – będąc w tym kręgu i mając styczność z niewiernymi, będę mógł ich niszczyć. W odpowiedni sposób manipulując nimi, doprowadzać do skraju wytrzymałości psychicznej, męczyć obelgami i demonicznymi wizjami względem danej osoby, doprowadzać do szaleństwa i do samobójstwa nawet. Fajnie będzie! No, ale jako to? Czy to nie będzie złe? Nie, dlaczego? Przecież robię to z dobrej woli dla dobra mego boga i za jego przyzwoleniem. Ba, nawet za jego nakazem. Bom ja oświecony, wiem lepiej, co dobre dla biednych plugawych bezbożników i wiem, kto będzie zbawiony, a kto na to nie zasługuje. Niech się boją woli pana! A co? Za to sam bym oddał wolność i wstąpił do sekty.

Sekta też jest dobra, kiedy czuję się samotnym. Przecież jedną z potrzeb człowieka jest przynależność do jakiegoś zgrupowania. Bezpiecznie było należeć do plemienia. Jak nie było się w plemieniu, to jeden tygrys szablozębny i po Tobie. Dobrze było być członkiem polis, bo zapewniały bezpieczeństwo, tak samo później osady, państwa, ugrupowania ideologiczne jak marksiści. A dzisiaj w wojnie ideologicznej też przecież muszę być po jakiejś stronie. Bo tak będę samotny… No nic to, czas dołączyć do ONR. Będzie fajnie, będziemy piec wspólnie ciasteczka, rzucać kamieniami w pedałów, śpiewać wspólnie kumba-ja, uczyć nienawiści swoje potomstwo i razem klęczeć przed ołtarzem. Albo do Antify, w sumie wektor ten sam, ale zwrot w drugą stronę.  W kupie raźniej przecież. Za to sam bym oddał wolność i wstąpił do sekty.

Gdy tak się zastanawiam nad tym wszystkim, to w sumie jest dużo powodów, by wstąpić do sekty. Pisząc ten felieton, faktycznie zacząłem się zastanawiać, czy nie wstąpić do jakiejś. Bo powody, by to zrobić, są i to znaczące. W sumie można się ludziom nie dziwić, że tak postępują i dają się zwerbować. Myślę sobie jednak, że skoro należę do mojego Kościoła, to chyba nie potrzebuję oddawać mojej wolności. Moją prawdziwą wolnością jest wolność do miłości. W sumie granicą, która pojawia się w tym momencie między Kościołem a sektą, dobrem a złem, jest miłość właśnie. Dopóki miłość wybaczenie i wsparcie rozbrzmiewa z ambony, jest to ambona kościelna, jeśli zaś skrajność, zniewolenie, wyższość, pogarda, nienawiść lub chełpliwość jest to ambona sekty.


Opublikowano

w

przez

Tagi: