Kant na ratunek wolności | Mateusz Jelinek

Synod Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce ustanowił rok 2020 rokiem wolności chrześcijańskiej. Demokratyczne postanowienie ewangelików nawiązuje do programowego pisma Marcin Lutra, w którym reformator paradoksalnie nazwał chrześcijanina jednocześnie wolnym panem i niewolnym sługą: „Chrześcijanin jest całkowicie wolnym panem wszystkich rzeczy, nikomu niepodległym. Chrześcijanin jest najuleglejszym sługą wszystkich rzeczy i wszystkim podległy” (O wolności chrześcijańskiej).

Zazwyczaj wolność nie kojarzy się naturalnie z ewangelicyzmem. W opracowaniach historycznych i teologicznych usłyszymy częściej o protestanckim zaprzeczeniu wolności, gloryfikacji boskiego zrządzenia i determinizmu, aniżeli o wolności. W końcu jeden z najpopularniejszych traktatów teologicznych Lutra nosi znamienny tytuł „O niewolnej woli”. Choć nie wszedł on do kanonu ksiąg wyznaniowych luteranizmu, to był uważany przez Reformatora za jeden z nielicznych tekstów, które powinny być zachowane dla potomnych. Z kolei teologia reformowana do bólu podkreślała suwerenność Bożą, przedkładając w ten sposób nieograniczoną swobodę Boga ponad skromną wolność ludzką. Znalazło to swój czytelny wyraz w popularnej nauce o podwójnej predestynacji, która dla wielu jest pierwszym skojarzeniem ze słowem kalwinizm.

Można wysunąć przypuszczenie, że wolność dla ewangelików nie jest czymś, co należałoby bronić, a już na pewno nie trzeba o to walczyć. Nic bardziej mylnego. Pomijając zwiastowanie przez Lutra ewangelicznej wolności od Prawa Bożego, abstrahując wyartykułowanie przez Zwingliego swobody od religijnego przymusu oraz nie zważając na zaciętą walkę o ideę wolności w ruchach takich jak socynianizm i arminianizm, warto przenieść się do późnego Oświecenia. To tam nierozwiązywalny konflikt wolności i całkowitej determinacji został przekroczony w myśli wielkiego ewangelickiego filozofa (i teologa) Immanuela Kanta. Miało to ogromne znaczenie dla każdego przyszłego systemu filozoficznego i teologicznego. Przynajmniej w mniemaniu Kanta oraz jego kontynuatorów.

Można zaryzykować stwierdzenie, że w Oświeceniu tym, co najbardziej podkopywało pojęcie ludzkiej wolności, był z jednej strony geometrycznie idealny Bóg Spinozy, którego doskonała istota nie pozwalała na istnienie na zewnątrz siebie absolutnie niczego, w tym niezależnego i wolnego człowieka. Z kolei z drugiej strony była to mechanistyczna przyroda Newtona, której boskie prawa naturalne determinowały każde możliwe zjawisko.

Co zrobił więc prorok współczesnego humanizmu dla wolności? Przede wszystkim paradoksalnie uznał doniosłość mechanistycznego przyrodoznawstwa, które na przykładzie zdezaktualizowanej już fizyki Newtona opisywało zjawiska za pomocą wiecznych praw przyrody (w tym za pomocą zasady przyczynowości). Jednocześnie Kant zdefiniował wolność jako przyczynowość, dzięki której wola może „działać niezależnie od obcych skłaniających ją przyczyn”. Skoro każde zjawisko w przyrodzie z konieczności podlega prawu przyczynowości, to tym samym jest uwarunkowane przez poprzedzającą je przyczynę. W obrębie doświadczenia empirycznego nie sposób odnaleźć więc rzecz, która byłaby wolna od determinującego ją ciągu przyczynowo-skutkowego. W tak postrzeganym świecie nie ma co szukać wolności ani wkładać jej na siłę. Należy umiejscowić ją gdzie indziej.

Skoro wolności nie sposób znaleźć w zewnętrznej rzeczywistości przedmiotów, to być może da się ona pomyśleć w tym, co wcześniej – czyli w samym podmiocie albo dokładniej w tym, co poprzedza podział na podmiot i przedmiot? Będzie to więc nie poznanie fizyczne, ale metafizyczne, czyli takie, które zajmuje się raczej warunkami możliwego doświadczenia empirycznego, aniżeli tym, co poznajemy w tym doświadczeniu. Z pewnością sceptyk zaprotestowałby od razu i oznajmił w duchu scholastycznej reguły, że nie ma nic w umyśle, czego wcześniej nie byłoby w zmysłach. Kant potwierdziłby i dodał tylko jeden wyjątek słowami Leibniza: „nie ma nic w umyśle, czego wcześniej nie byłoby w zmysłach – oprócz samego umysłu”.

I choć każde poznanie zaczyna się wraz z doświadczeniem, to nie całe poznanie z niego wypływa. Umysł zawsze dodaje coś od siebie. Jak więc dotrzeć, do tego, co nieempiryczne w doświadczeniu? Na początek Kant proponuje mały eksperyment myślowy. Spójrzmy na lub wyobraźmy sobie dowolny przedmiot. Następnie w naszym umyśle oczyśćmy to wrażenie z wszystkiego, co empiryczne. Co nam pozostało? Przestrzeń i czas. Nie można sobie wyobrazić, że nie ma przestrzeni, jakkolwiek można sobie pomyśleć, że nie spotykamy w niej żadnych przedmiotów. I znów nie można ze zjawisk w ogóle usunąć samego czasu, choć całkiem dobrze można z czasu usunąć zjawiska. Dzieje się tak, ponieważ przestrzeń i czas są czystymi formami zmysłowej naoczności i z tego powodu warunkami wszelkiego możliwego doświadczenia. Znamy przestrzeń i czas intuicyjnie nie dlatego, że znajdują się na zewnątrz nas w świecie przedmiotów, ale dlatego, że są formami, w jakich postrzegamy wszelkie zjawiska.

Skoro więc wszystko, co człowiek postrzega, jest przekształcane przez jego formy oglądania, to znaczy, że człowiek nie poznaje rzeczy samej w sobie, a jedynie tak, w jaki sposób się ona przejawia w jego umyśle. Rzecz samą w sobie może jedynie pomyśleć, wyspekulować, ale nigdy poznać. Podział na to, co poznawane empirycznie (zjawisko), i to, co tylko pomyślane (rzecz sama w sobie), jest kluczowy dla wolności.

Umysł ludzki to nie jedynie forma estetyczna, za pomocą której poprzez zmysły oglądamy przedmioty w czasoprzestrzeni, to również myślenie i przetwarzanie rzeczywistość za pomocą naszych pojęć. Co więc robi intelekt z naszymi wrażeniami? Jedno słowo: synteza. Intelekt scala nasze przedstawienia w postaci przedmiotu i jednocześnie łączy nasz podmiot z tym przedmiotem – jednoczy myśl z bytem. Ta syntetyczna jedność apercepcji rzutuje na każde nasze poznanie, ponieważ to ona je umożliwia.

Czyste pojęcia intelektualne, za pomocą których jednoczymy nasze obiekty, nazwane zostały kategoriami. Kant podzielił je na 4 grupy (w sumie 12 poszczególnych form myślowych), jednak za najważniejszego dla swojej pracy uznawał substancję i przyczynowość. Kategorie znajdują się w subiekcie i obiektywizują każde nasze poznanie. Mają jednak ograniczone zastosowanie, gdyż tylko w obrębie możliwego doświadczenia empirycznego.

Jeśli więc przyczynowość, a z nią zasada mówiąca, że każdy skutek posiada swą przyczynę, jest tylko naszą kategorią, którą umysł rzutuje na każdy przedmiot, to słuszność ma fizyka, gdy oznajmia, że wolności nie sposób zaobserwować w świecie przedmiotów, jakim jest przyroda. Samostanowienia, czyli niezależności od obcych przyczyn, nie można znaleźć w rzeczach (przedmiotach), które są z natury zdeterminowane. Jedynym miejscem, gdzie wolność mogłaby się uchować, jest to, co niezależne od naszego umysłu (ergo niezależne od czasu i przestrzeni), a więc nieznana rzecz sama w sobie, o której nota bene nie można nawet orzec, że jest rzeczą.

Odróżnienie dwóch sposobów przedstawienia (zmysłowego i intelektualnego) jest według Kanta sposobem na uratowanie wolności, a tym samym moralności i odpowiedzialności człowieka. Wola pomyślana w zjawisku (w działaniach dających się spostrzec) jest zawsze zgodna z prawem przyrody, a przez to niewolna. Z kolei wola, która przynależałaby człowiekowi jako rzecz sama w sobie, nie podlegałaby temu prawu, a więc byłaby wolna. Jedynie jej skutki byłyby znanymi nam zjawiskami. Co prawda wolności tej nie zaobserwujemy empirycznie, ani nie wywiedziemy jej z analizy świata obiektów, ale wystarczy, że możemy ją chociaż pomyśleć i to przynajmniej bez sprzeczności. Wolność pozostałaby więc wtedy w obrębie postulatu mojego rozumu. A to już bardzo wiele.

Wolność będzie więc przyczynowością wewnętrzną, która według własnego prawa determinuje działanie, jednym słowem: autonomia. Wolny i moralny człowiek to ten, który podporządkuje się swojemu prawu. Co jest tym prawdziwym prawem człowieka? Jak odnaleźć treść i formę wewnętrznej przyczynowości, która umożliwia moralne działanie? To już temat dla metafizyków moralności.

„Człowiek jest jednocześnie rzeczą samą w sobie i zmysłowym przedmiotem. Jako rzecz sama w sobie, jest wolny i racjonalny, kieruje się prawem moralnym i dowolnie kształtuje swój charakter. Jako zmysłowe, cielesne zjawisko, podlega prawom przyrody i wszelkim fizycznym przyczynom, które na niego oddziaływają.”

Z którego dzieła pochodzi ten fragment i czy chociaż jest cytatem z Kanta? Tego nie wiem. Ale wiem, że wolno mi go tu umieścić.

Rysunek: Saul Steinberg, Untitled, 1948 (http://saulsteinbergfoundation.org)

Mateusz Jelinek – urodzony w Warszawie, dorastał w Żychlinie (k. Konina), ewangelik reformowany, doktorant teologii ewangelickiej w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, stażysta w Kościele. Prowadzi najbardziej niszową stronę na fejsbuku (Polecam poczytać Tillicha). Lubi dobrą książkę, szuka systemu w chaosie.


Opublikowano

w

przez

Tagi: