W zamku jest wiele komnat | Paulina Pacholak

św. Teresa z Avili

Teresa de Cepeda y Ahumada, znana jako św. Teresa z Avili lub Teresa od Jezusa, urodziła się 28 marca 1515 roku w Avili w Hiszpanii. W wieku 15 lat z powodu ognistego temperamentu została oddana na wychowanie do sióstr augustianek. Spędziła tam dwa lata i postanowiła oddać się życiu zakonnemu. W 1535 roku mimo protestów swojego ojca wstąpiła do zakonów karmelitanek. Panowała tam rozluźniona atmosfera – siostry prowadziły bujne życie towarzyskie, a modlitwa była na drugim planie, co zupełnie nie przeszkadzało Teresie. Jednak w Wielkanoc 1557 roku przeżyła mistyczne zaślubiny i miała wizję przebicia serca (przedstawianą w malarstwie jako ekstazę św. Teresy), ale punktu zwrotnego w swojej działalności doświadczyła w 1560 roku kiedy doznała wizji piekła, która skłoniła ją do odnowienia reguły klasztornej. Pierwszy zakon z nową regułą powstał w 1562 roku w Avili, a męskie zakony według tej reguły zakładał św. Jan od Krzyża. Mimo tych sukcesów, pisma i działalność św. Teresy z Avili badała inkwizycja i Święte Oficjum w Rzymie. W 1577 roku na jej klasztor założono ekskomunikę, jednak po licznych listach Teresy, w 1579 roku ekskomunikę cofnięto. 4 października 1582 roku Teresa umarła. 27 września 1970 roku papież Paweł VI ogłosił św. Teresę od Jezusa doktorem Kościoła.

Twierdza

Twierdzę wewnętrzną Teresa napisała w 1577 roku na zlecenie swojego spowiednika dr Velazqueza i ojca Gracjana. Ze względu na wiek i słabe zdolności literackie, Teresa nie chciała podjąć się pisania, lecz złożone śluby posłuszeństwa skłoniły ją do tego. W swoim dziele zaznaczała wpływ natchnienia i Bożego prowadzenia, dzięki któremu ta książka powstała. Dzieło jest adresowane do sióstr z zakonu i z tego powodu napisane jest językiem prostym i obrazowym, tak żeby każda siostra mogła zrozumieć myśl św. Teresy.

Cała lektura opiera się na porównaniu duszy do zamku z diamentu podzielonego na wiele pokoi. Dusza jest piękna i wspaniała jeśli mieszka w twierdzy, a jeśli w niej nie mieszka, staje się zdeprawowana. Zdeprawowanie oznacza tutaj brak modlitwy, gdyż to ona jest bramą wejściową do zamku. Bez niej dusza jest podobna do sparaliżowanego ciała, które choć posiada ręce i nogi, nie może nimi poruszać.

Piękno duszy pochodzi od jej stworzyciela, czyli Boga. A jej rozwój, powiązany z metaforycznym przechodzeniem z pokoju do pokoju, sprawia że światło Boga zaczyna coraz mocniej oświecać całego człowieka.

Mieszkania rozmieszczone są koncentrycznie i przez nie dochodzi się do punktu centralnego, czyli do stwórcy. Bóg niczym słońce oświetla wszystkie pomieszczenia. Aby przybliżyć się do niego trzeba wejść w głąb siebie, a podążając drogą poprzez mieszkania można zauważyć, że najwięcej ludzi mieszka w komnatach położonych na peryferiach; im bliżej centrum, bliżej Boga, tym mniejsze zagęszczenie, mniej ludzi. Jednak przejście z mieszkania numer jeden do numeru czwartego nie powoduje, że zostaje się w w nim, gdyż ciągle można się przemieszczać, raz być bliżej peryferii, raz bliżej centrum. Jedynie po wejściu do ostatniego mieszkaniu, które ma być całkowitym zjednoczeniem duszy z Bogiem, nie wychodzi się już z niego.

Milczenie

W pierwszym mieszkaniu rozmowa ludzkiego serca z Bogiem jest bardzo powierzchowna i niezbyt częsta. Zamieszkują ją „dusze bardzo jeszcze zaprzątające się światem”. Teresa bardzo zwraca uwagę na skupienie podczas modlitwy, nie może to być bezmyślne poruszanie ustami, odmawianie znanych na pamięć formułek czy mówienie tego co przyjdzie na usta. Wyraża nadzieję, że żaden chrześcijanin się tak nie postępuje. Dla niej modlitwa to miłosna relacja człowieka do Boga, która objawia się nie tylko w długich godzinach kontemplacji, ale i poprzez miłosierne działanie na rzecz bliźnich. W tym mieszkaniu dostępuje się poznania siebie samego. Bez tego samopoznania nie ma przejścia dalej. Teresa podkreśla wagę pokory. A nabyć ją można, i przy okazji lepiej się poznać, poprzez próbę poznania Boga. Poznając jego wielkość, uświadamia sobie człowiek swoją niskość, Boska czystość uświadamia ludzką grzeszność, a to prowadzi do nabycia prawdziwej pokory. Jak zaznacza Teresa, fałszywa pokora gorsza jest niż pycha.

Wezwanie

O ile w pierwszym mieszkaniu człowiek jest głuchoniemy, to w drugim odzyskuje słuch, ale nie potrafi mówić. Oddaje się modlitwie, ale jeszcze jest zbyt słaby by pójść dalej, często dusze wracają do pierwszego komnaty, ponoszą więc większy wysiłek niż w pierwszym pomieszczeniu. Dusze słyszą Boże wołanie, które w przypadku tak peryferyjnie położonego mieszkania nie jest bezpośrednią, mistyczna relacją, lecz odbywa się za pośrednictwem ust człowieka: poprzez kaznodzieję, lektora czy po prostu cnotliwą osobę, i pragną się zmienić, ale z powodu braku sił i wytrwałości, upadają, i w konsekwencji są bardziej zmartwione i zasmucone, niż gdyby wezwania Bożego nie słyszały. Najwyższej wagi sprawą jest nawiązanie relacji osobistej z Bogiem, wejście w głębie siebie, wewnętrzna modlitwa. Odczuwane przez człowieka rozdarcie między dążeniem do bliskości z Bogiem a pokusami świata Teresa traktuje jako Bożą wolę, a w upadkach widzi szansę na wyjście naprzód.

Krok

Dusze zamieszkujące trzecie mieszkanie wystrzegają się grzechów powszednich i chętnie spełniają uczynki pokutne. Są miłosierne wobec bliźnich, dobrze gospodarują czasem, ubierają się skromnie i unikają gadulstwa. Patrząc z zewnątrz, dusze te są już gotowe do dalszej wędrówki, są już lennikami Boga, ale do dalszych komnat nie mają jeszcze wstępu. Czemu? Teresa porównuje te dusze do bogatego młodzieńca z przypowieści biblijnej. Dają z siebie bardzo wiele, ale nie mają odwagi by oddać wszystko – całego siebie. Brakuje woli do totalnego zawierzenia Panu. Występuje w tym mieszkaniu również pewna pokusa – faryzeizm. Dusze mogą poprzestać na tych zewnętrznych przejawach pobożności, brakuje im pokory, która dla Teresy ma ogromne znaczenie.  Aby przejść do kolejnego mieszkania, Teresa zaleca ćwiczenie posłuszeństwa, polegających na znalezieniu sobie przewodnika i oddanie się pod jego kierownictwo.

Rzeczy nadprzyrodzone

W mieszkaniu czwartym zaczynają się rzeczy nadprzyrodzone, czyli rzeczy niepojmowalne człowieka. W nich zawiera się modlitwa nadprzyrodzona, czyli taka, której człowiek sam nie może sobie stworzyć, tylko z woli Boga może w niej uczestniczyć. Nazywa się ją modlitwą odpocznienia. To nie człowiek się w niej skupia, ale „zostaje skupiony”. Co ciekawe, Teresa uważa że stosunkowo dużo dusz trafia do tego mieszkania. Aby do niego wejść, trzeba spełnić dwa warunki: po pierwsze trzeba się wykazać prawdziwą pokorą, objawiającą się tym, że człowiek przestaje myśleć, że ma do czegoś prawo, lecz przyjmuje postawę żebraka. Drugim warunkiem jest uwolnienie ludzkiego „ja” od siebie samego – wolność poprzez zaparcie się siebie. Teresa posługuje się kategorią pociech w odniesieniu do modlitwy i nadprzyrodzonych smaków Bożych. Te pierwsze wynikają z człowieka, a kończą się w Bogu, to słodkie uczucia jakie się nabywa podczas modlitwy i rozmyślań. Smaki z kolei pochodzą od Boga, są intensywnie odczuwane i dają dużo radości. Duszę w czasie modlitwy porównuje do dziecka ssącego pierś matki, która mu daje pokarm do ust, a dziecko z radością go przyjmuje. Nie zastanawia się ono w jaki sposób ten pokarm spożywa, po prostu to robi i czerpie z tego rozkosz. Podobnie jest z modlitwą odpocznienia. Podczas niej można doznać uczucia zamętu w głowie. Myśli i obrazy przychodzą i odchodzą bez jakiekolwiek związku. Należy się tym nie przejmować, ale zaakceptować to. W tym mieszkaniu człowiek zmienia się nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie, co przynosi następujące owoce: odczuwa się większą wolność, pojawią się tęsknota do chwil samotności, by wtedy móc się modlić, i zaczyna się odczuwać ufność do Boga wynikająca z bycia jego dziećmi.

Przekroczenie progu

W mieszkaniu piątym przekracza się pewien próg. Człowiek już nie należy do siebie samego, ale do Boga. Nie żyje już w ciele, ale w duchu. Dla tego mieszkania charakterystyczna jest modlitwa zjednoczenia, która dzieje się poza strefą władzy duszy. Nikt nie może wejść do swojego wnętrza, jeśli Bóg go tam nie weźmie. Modlitwa ta jest tak głęboka i intensywna, że wolna jest od zakusów szatana. Duszę wypełnia poznanie, że była w Bogu i Bóg w niej był, mimo że sama nic nie widzi, nie rozumie i nie słyszy podczas tego zjednoczenia. Po tym akcie duszę ogarnia niepokój, bo gdy poznała spokój w Panu, dąży do niego, a na ziemi nie może sobie miejsca znaleźć. Nie ma on jednak całkowitego zdania się na wolę Bożą. Każda rzecz jaką czyni dla Boga wydaje się mała w porównaniu z tym co chciałaby uczynić. Pociąga jednak za sobą inne dusze, sławiąc Boga i rozpowiadając o Jego łaskawości i dobroci, wykonując dobre uczynki, trwając w miłości do bliźniego. Prawdziwa miłość wyraża się w działaniu.

Pragnienie Boga

W mieszkaniu szóstym dusza pragnie tylko Boga, nikogo innego. Lecz Pan opóźnia te zaślubiny, by dusza pożądała ich jeszcze bardziej. Dusza staje się miłością. Życie uczuciowe człowieka integruje się z wolą Boga, a wiąże się to z strasznymi udrękami. Jednak to cierpienie daje o wiele większą rozkosz niż słodkie upojenie znane z modlitwy odpocznienia. Cierpi się ból przeszywający wnętrzności niczym strzała, ale jest to ból rozkoszny. Trwa czasem długo, a czasem kilka sekund. Innym razem czuje się płomień przenikający cała duszę. Bóg, gdy mu się to podoba, zwraca się do duszy: może to robić jakby z zewnątrz, bądź z wewnątrz. Może też mówić przez widzenie umysłowe. Ma to miejsce w najgłębszym wnętrzu duszy. Dusza wsłuchuje się w niezwykły głos Boga. To upewnia ją, że mowa, którą słyszy jest od Boga, zwiększa zdolność poznania. Teresa pewien sposób zachwycenia nazywa lotem ducha. Znienacka powstaje w duszy poruszenie, które porywa ducha, co może budzić strach. I dlatego Teresa podkreśla wagę odwagi i ufności. Opór zwiększa gwałtowność porwania, gdyż Bóg chce pokazać, że człowiek już nie ma władzy nad sobą. Dusza odczuwa potęgę Pana i jest równocześnie przez niego pokrzepiona.

Zaślubiny

W ostatnim mieszkaniu, siódmym, dochodzi do zaślubin, jedności z Bogiem. Bycie zjednoczonym to znaczy być oblubienicą Chrystusa. Aby być w tym mieszkaniu, trzeba z miłości do Boga zrezygnować z rzeczy ziemskich, a wypełnił on to miejsce samym sobą. Panuje pełna harmonia. Bóg zawładnia całym człowiekiem. Człowiek zawierzył się totalnie. Zgubił własne ego, już nie ma własnego życia. Ale równocześnie jest naprawdę sobą, bo bez Boga człowiek nie może znaleźć siebie. W tym mieszkaniu objawia się pełnia Bożej miłości. Zjednoczenie z Bogiem jest silniejsze i bardziej radykalne, bardziej przenikające. Ukazuje się głębia, o której człowiek nie miał pojęcia. W tym mieszkaniu człowiek doznaje paradoksów: jednocześnie osiąga najwyższą harmonię, jak i odczuwa, że jest podzielony. Wynika to z tego, ze pełna harmonia nie jest możliwa na tym świecie, wiąże się to z posiadaniem ciała i psychiki. W ostatnim mieszkaniu jest obecny w modlitwie zjednoczeniowej, aktywnie w niej uczestniczy. Jest to też miejsce pokonania śmierci. Nadal znosi się cierpienia, lecz one sprawiają radość, staja się słodyczą.

Paulina Pacholak – urodzona w Warszawie, absolwentka etnologii w Uniwersytecie Warszawskim, studentka teologii ewangelickiej na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Pasjonuje się historią, antropologią jedzenia i kulturą duchową.

Bibliografia:

Święta Teresa od Jezusa, „Twierdza wewnętrzna”, wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2006.
Stinissen Wilfrif „Wewnętrzna wędrówka śladem św. Teresy z Avili”, wyd. w drodze, Poznań 2001.